czwartek, 14 lipca 2016

[KP] I'm on my way with my knife


Vale:
RHEIMEN  THUNDERWOLF
Były myśliwy, syn myśliwego i wnuk myśliwego –––––––– Jego rodzina zyskała nazwisko, gdy jego dziadek upolował czarnego wilka podczas burzy –––––––– 3 starsze siostry: Rhea, Rhyannon i Renfri –––––––– 25 lat –––––––– Dezerter –––––––– Długa peleryna z kapturem stała się jego nieodłączną częścią –––––––– Raphańdczyk –––––––– Obecnie ukrywa się przed ludźmi i magicznymi istotami –––––––– Ciemnozielone oczy, pożądające niezwykłych przygód –––––––– Udaje czarodzieja, którego umiejętnością jest wykrywanie aur –––––––– Woli spać w lesie niż w karczmach –––––––– Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę

Myśliwym byłeś, myśliwym jesteś i jako myśliwy dokonasz żywota. Nie wystarczy, że ktoś wyrwie ci łuk, zabierze kołczan i da ci w rękę miecz, wypychając na wojnę. To ma się we krwi. Słyszysz dźwięki, ukryte za falą innej symfonii. Widzisz ślady, przykryte błotem. Wiesz, jak ustawić się, aby ofiara nie poczuła twojego zapachu i jakie rośliny zebrać, w celu zrobienia okładu na ranę. Działasz instynktownie, jesteś niczym wielki wilk, który poluje na mniejsze osobniki. Nikt ci tego nie odbierze. A wiesz jak to jest z rzeczami w tych czasach. Łatwo je stracić, jednak co do głowy raz weszło, długo tam posiedzi. Ty już nawet nie potrafisz inaczej żyć. Skradasz się w cieniu, z gracją wchodzisz na drzewa, zręcznie zakładasz pułapki. Nawet w mieście. Chowasz się pośród drapieżników, wiesz, kiedy milczeć, a kiedy uciekać. To po prostu w tobie siedzi i czas, abyś pokazał prawdziwego siebie światu. Ale to nie będzie takie proste, prawda? Na ziemiach, gdzie ludzie nie potrafią żyć bez zakładania masek, gubiąc gdzieś swoją twarz. Musisz im jednak przyznać rację. Ciężko jest mieć swoje przekonania, być czymś stałym, w świecie, w którym ciągle się coś zmienia, a jedno złe spojrzenie może skrócić cię o głowę. 

6 komentarzy:

  1. Błąkanie się po stolicy nie było najlepszym pomysłem, zwłaszcza w nocy i wtedy, kiedy jesteś całkiem niebrzydką kobietą. Jednak Nora nie zważała na nic odchodząc z dala od irytujących strażników, którym ukradła po cichu po małej sakwie srebra. I ona musiała z czegoś żyć, a odkąd wyjechała znad oceanu nie powodziło się jej bardzo. Nie mówiąc już o standardzie życia, przewinieniach jakich ostatnio się dopuściła bo to było nie do pomyślenia. Ale jakoś sobie radziła. Obejrzała się kilka razy za siebie, czy aby na pewno jej nie śledzą i skręciła w brzydką, cuchnącą uliczkę kierując się do spylunki "Złota Gęś", nazwa dobrze jej znana od pewnego czasu, bo kilka razy się tam pojawiła aby coś zjeść i się napić. Wchodząc zdjęła z siebie cienką pelerynkę, przewieszając sobie ją przez ramię i od razu spojrzała na właściciela. Ciepło od razu przywitało jej lekko skostniałe ciało, a zapach alkoholu i spoconych ciał wbiło się nieprzyjemnie do nozdrzy młodej nefilimki. Omiotła szybko spojrzeniem resztę gości, od barku aż po ciemne zakamarki owego miejsca doszukując się jakiejś znajomej twarzy. Na szczęście nikogo takiego nie było. - Bogowie mi jednak sprzyjają- mruknęła do siebie w myślach wchodząc głębiej. Rażące spojrzenia wygłodniałych mężczyzn widziała zbyt dobrze, ciche śmiechy dotyczące jej osoby słyszała również, ale pomimo to usiadła obok zakapturzonego mężczyzny. Spojrzała na niego trochę obojętnym wzrokiem, machnęła na to ręką śmiejąc się zaraz pod nosem. Ona damą? Rozbawiło ją to strasznie. Może kiedyś nią była, teraz jej nie przypominała w żadnym stopniu. - Piwo- mruknęła do jednej z dziewczyn podając jej srebrną monetę, a już po chwili zatopiła swoje pomalowane usta w żółtej cieczy. Nie było najsmaczniejsze, należało tylko do mocnych i to się liczyło. - Ja dam tu nie widzę- odchrząknęła zwracając twarz w stronę tajemniczego mężczyzny, założyła nogę na nogę opierając się wygodniej o drewniane krzesło i znów przechyliła drewniany kufel.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Nora niczego nie musiała się bać. Walczyć potrafiła, więc z obroną nie było żadnego problemu a gdyby nawet nie umiała to i tak nikt by jej nie obronił. Nie miała męża ani żadnej inner rodziny, była sama na tym wielkim świecie bo i nawet jej własny ojciec się nią nie interesował. A co dopiero jakikolwiek kochanek, takiego w swoim życiu nie miała wogóle. Musiała sama o siebie walczyć, aby przetrwać całą te wojnę bez szwanku i zacząć podróż po całym świecie odnajdując dla siebie miejsce w świecie. Teraz jej miejsce było tu. Wśród gwałcicieli, zbójów, morderców i żołnierzy. Na tę myśl kącik jej ust uniósł się nieśmiało ku górze.
    - Nie zgadłeś- zwróciła na niego spojrzenie, kiedy zdjął kaptur odkrywając męską, przystojną twarz. Aż coś ją tknęło. - Ani inkub, ani inny pomiot. Nie poszukiwaczka przygód ani wojowniczka. Zwykła kobieta, która przyszła się napić. Ale to chyba niespotykane, w wioskach na północy to teraz coraz bardziej częstszy widok- skłamała gładko poprawiając drobny pasek przy spodniach, tak naprawdę sprawdzała kątem oka czy nikt się na nich nie patrzy. Nie chciała rozgłosu ani widowni do czegokolwiek, nawet do najzwyklejszej osoby. Następny łyk był szybki, opróżniła połowę kufla dosyć szybko. Kciukiem przetarła pełne wargi.
    - Często tak zagadujesz kobiety? - zagaiła przyglądając się kuflowi, pozostał na nim ślad mocnej szminki, którą dostała od czarodziejek w jednej z niedawnych podróży.

    OdpowiedzUsuń
  3. - Powtarzam, zwykła kobieta- uśmiechnęła się do niego lekko wycierając szminkę z kufla rękawem swojej koszulki.- Nie często, zazwyczaj siadam sama jednak widząc niebezpiecznych pijaków, wolałam usiąść obok kogoś kto tej szajki nie przypomina- spojrzała w jego stronę, zielone oczy rozszerzyły się jakby bardziej widząc jego piwo. Myślała, czy aby na pewno jest to zwykły mężczyzn, bo na takiego nie wyglądał. Postawny, ostrożny, a do tego to zachowanie nie pasowało jej do zwykłego chłopa. A przynajmniej nie takiego, których spotkała nie dawno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przełknęła głośno ślinę, kiedy tak dziwnie patrzył w jej zielonkawe oczy. Wtedy też jej usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, a dłoń sama przylgnęła do biodra i rękojeści drobnego nożyka.
    - Zarobek- uśmiechnęła się tajemniczo, zaraz znów zajmując się kuflem piwa- A Ty? - rozejrzała się po Złotej Gęsi szybko, kilka par oczy zwrócone było w jej drobną osobę.

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Zabij mnie, zapomniałam o odpisie. Wybacz, przepraszam ;; Zerknęłam tu, bo myślałam że jeszcze nie odpisałaś]

    Wypiła całość kufla, by później oblizać wargi i uśmiechnąć się do mężczyzny niewinnie, w końcu przy alkoholu nie można być aż tak poważnym. Pomimo tego, że pili nawet ona zauważyła poruszenie gdzieś z tyłu sali, dlatego też chwyciła go za rękę patrząc na niego porozumiewawczo i położyła na blat trochę pieniędzy. Skoro miał kłopoty, ona mogła mu pomóc, nawet jeśli to było tylko z nudów i lekkiego zamroczenia.
    - Macie pokój?- zapytała właściciela lokalu, na co ten kiwnął tylko głową i wskazał na schody prowadzące na górę. Od razu pociągnęła mężczyznę w tamtą stronę, kręcąc bardziej biodrami aby tamci coś dostrzegli. Niech wiedzą, że właśnie poszli razem się zabawić...ale prawda przecież była zupełnie inna. Już na górze, po zamknięciu się wzięła głęboki oddech patrząc na obskurne wnętrze. Łóżko, skóra na podłodze i jedna szafeczka, służąca do tego aby trzymać na niej wypaloną dawno świeczkę. Ruchem głowy wskazała na okno i sama do niego podeszła. Wiedziała co robi, uciekała oknem tysiące razy i była w tym już wprawiona.
    - Idziesz czy czekasz, żeby Cię złapali?

    OdpowiedzUsuń
  6. Otworzyła dość spore, drewniane okno stając zaraz na grubej framudze. Musiała przez chwilę pomyśleć, jak ma skoczyć z okna, aby nie złamać sobie nóg. Skakanie z okien czy inne, ekstremalne wyczyny nie były dla niej nowością, a jednak trochę bała się wyskoczyć zwłaszcza pod presją. W każdej chwili mogli wpaść ludzie szukający młodego myśliwego, a to nie sprzyjało wkupieniu. Wdech. Wydech. I tak po kilka razy.
    W końcu wychyliła się, bezszelestnie lądując na ziemi, aby przy lądowaniu od razu zrobić fikołka w przód ukrywając się tym samym w gęstych krzakach. Kiedy już jej towarzysz był na ziemi, kiwnęła tylko głową skradając się w głąb zieleni. Pomoże mu, skoro i tak już zaszli tak daleko teraz nie mogła tak po prostu się wycofać. Zieleń była gęsta, może trochę ostra jednak nie przeszkadzało jej usiąść w niej głębiej łapiąc krótki oddech. Widziała z oddali sześć osób, wysokich i tęgich, w dodatku uzbrojonych mężczyzn o ciętym wyrazie twarzy. Zmarszczyła brwi myśląc nad czymś uporczywie. Nie wiedziała, czy dziś ukryła je w tym samym miejscu.
    Włożyła dłoń pod nogawkę spodni, wyjmując z tamtego miejsca po kilka noży do rzucania. A jednak są! Spojrzała swoimi zielonymi, soczystymi oczyma na siedzącego mężczyznę tylko po to, aby podać mu dwa noże.
    - Umiesz rzucać?- odwróciła wzrok wpatrując się w zbliżające sylwetki- Celuj w szyję, jak nie to w głowę- szepnęła wskazując na grupkę mężczyzn. Oby nie spudłował, o siebie się nie martwiła.

    OdpowiedzUsuń